Zawodnik z piłką stara się wykonać prawidłowy technicznie rzut ponad wyciągniętymi w górę ramionami partnera tak, by piłka odbiła się od ściany. Po 6‑8 powtórzeniach zmieniają się rolami. Uczniowie ustawiają się na wprost kosza w bliskiej odległości. Starają się wykonać poprawny technicznie i celny rzut do kosza.
Piłki do koszykówki - Największy wybór piłek do koszykówki - Allegro.pl. 1 - 60 z 6000 ofert. o6841-spo-nodict-1-0-1016 -. Dowiedz się więcej o Reklamie graficznej. 130,37 zł z dostawą. Kup Piłki do koszykówki, kosza ☝ taniej na Allegro.pl - Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej
Za trafiony rzut otrzymał nowy samochód Trafił do kosza z połowy boiska! WIDEO. JCz Data utworzenia: 6 marca 2015, 20:43. Udostępnij
Ktoś lubi po prostu rozkoszować się słońcem, podczas gdy ktoś wybiera bardziej aktywną rozrywkę. Ten wybór kolorowanek jest przeznaczony dla miłośników aktywnych zabaw na plaży. Tutaj znajdziesz kolorowanki do piłki plażowej, siatkówki, a nawet piłki wodnej! Zanurz się z nami w atmosferze gorącego lata.
BIG BAU MASTERS w Nadarzynie: rzut piłką do kosza przy pomocy koparko - ładowarki. Ciekawe, co Jury przygotuje na VII edycję w Komornikach
Celny rzut do kosza. Kliknij tutaj aby pominąć reklamę i przejść do gry! Zagrań: 10203. Dostępna wersja mobilna! Możesz uruchomić grę na swoim telefonie pod tym samym adresem.
2RZD. Po rzucie z ponad 20 metrów piłka leci przez 1,8 sekundy. „Rzuca z własnej połowy. Trafił? Trafił! Niebyw… Coś niebywałego!” – krzyczy, sylabizując ostatnie słowo Ryszard Łabędź komentujący mecz Nobilesu Włocławek ze Śląskiem Wrocław w TVP 1. Od najsłynniejszego rzutu w historii polskiej ligi koszykarzy, którym Jacek Krzykała wygrał spotkanie dla Śląska, minęło już 20 lat. Jacek Krzykała (Fot. Mieczysław Michalak/Agencja Gazeta) Retro – wyjątkowe buty do basketu tylko w Sklepie Koszykarza >> 3 października 1998 roku, mecz siódmej kolejki sezonu. 86:85 dla Śląska we Włocławku, pięć sekund do końca, rzut sędziowski pod koszem gości. David Van Dyke, środkowy Nobilesu, wygrywa wznowienie i zbija piłkę do tyłu. Dopada do niej Roman Prawica, który po zwodzie i koźle rzuca za trzy. „Trafił! Za trzy! Roman Prawica bohaterem tego spotkania” – krzyczy komentator TVP Ryszard Łabędź, podczas gdy kibice w małej włocławskiej hali niemal spadają z trybun, a tłum graczy i trenerów z Włocławka wyściskuje Prawicę na środku boiska. – Zegar poszedł do końca, myśleliśmy, że to koniec, że wygraliśmy. Byliśmy w euforii, bo zwycięstwo ze Śląskiem dla Anwilu było czymś wyjątkowym. Radość była niesamowita – wspomina dzisiaj Prawica. – Jak Romek trafił za trzy, to wpadliśmy na parkiet, rzuciliśmy się mu na szyję, przewróciliśmy go z radości na boisko. Sędziowie cofnęli zegar o sekundę, więc zeszliśmy z boiska, ale stojący obok mnie Arek Makowski cieszył się: „Ale będzie impreza!” – opowiada Hubert Radke, były koszykarz Anwilu. Impreza była, ale we Wrocławiu. Goliat, Dawid, chęć rewanżu Mecze Śląska z Nobilesem były klasykiem, największą ligową rywalizacją w latach 90. Śląsk, krajowy potentat z metropolii, którego największym symbolem był najbardziej utytułowany polski koszykarz i trener Mieczysław Łopatka, medale mistrzostw Polski kolekcjonował regularnie – w przedziale lat 1963-91, który wyznaczają srebrne dla Polski mistrzostwa Europy we Wrocławiu oraz awans do ekstraklasy zespołu z Włocławka, Śląsk z ligowego podium spadł tylko sześć razy! Nobiles, absolutny debiutant na koszykarskiej mapie z nieco ponad 100-tysięcznego Włocławka, budowany był w błyskawicznym tempie jako jeden z pierwszych po demokratycznych przemianach przełomu lat 80. i 90. Dokładnie w 1990 roku szef firmy Provide wpadł na pomysł, by z trzecioligowej Włocłavii stworzyć silny zespół. Siłę tworzyli najpierw dwaj Białorusini Jewgienij Pustogwar i Siergiej Słaniewski, a także koszykarze kupieni z Koszalina, Bydgoszczy, Torunia i Szczecina. Trenerem został Mirosław Noculak, a gwiazdą – od sezonu 1991/92 – Igor Griszczuk. Po piorunującym awansie do ekstraklasy Provide zbankrutowało, ale drużynę uratowała w ostatniej chwili fabryka farb i lakierów. Nobiles przeprowadził duże transfery i już w pierwszym sezonie awansował do finału ligi. Z dominującym w latach 90. Śląskiem, którego prowadził znakomity wówczas Keith Williams, przegrał jednak sromotnie – 73:121, 84:92 i 65:101. Dla włocławian to był smutny, ale jednak początek wielkiej rywalizacji. – W pierwszym sezonie w ekstraklasie chodziłem na wszystkie mecze Nobilesu i doskonale pamiętam to przekonanie wśród kibiców, a nawet w całym mieście, że na pewno zrewanżujemy się Śląskowi w roku kolejnym. W tym kolejnym sezonie się nie udało, ale chęć rewanżu rosła i wytworzyła się ta cała otoczka towarzysząca potem meczom Nobilesu ze Śląskiem – wspomina Radke. Kilka metrów Griszczuka Po trafieniu Prawicy Włocławek jest ekstazie, ale szybko okazuje się, że spotkanie jeszcze się nie skończyło. – W momencie rzutu sędzia stolikowy nacisnął na przycisk zatrzymujący czas, ale czas nie stanął. Dlatego po konsultacjach z sędziami pozwoliliśmy dograć Śląskowi sekundę – wyjaśniał po meczu komisarz Eugeniusz Kuglarz. Zamieszania nie byłoby, gdyby nie fakt, że właśnie z początkiem sezonu 1998/99 wprowadzono przepis o zatrzymywaniu czasu gry w ostatnich dwóch minutach po zdobytym koszu. Teraz, podczas oglądania powtórki końcówki na YouTube, widać, że w momencie, w którym piłka wpada do kosza po rzucie Prawicy, na zegarze są dwie sekundy. Wówczas, w gorącej atmosferze, sędziowie cofnęli zegar o jedną. Trener Nobilesu Eugeniusz Kijewski prosi o czas. – Dokładnie pamiętam tę przerwę – mówiłem koszykarzom, że musimy kryć rywali tak, żeby piłkę dostali, stojąc tyłem do kosza, a nie przodem – wspomina teraz Kijewski. – Mieliśmy postawić strefę pod własnym koszem i próbować bez faulu przechwycić lub choćby wybić długie podanie – dodaje Prawica. Trzech koszykarzy Nobilesu pilnuje gości na własnej połowie, Alan Gregov wyszedł wyżej i kontroluje zasłonę, którą Jarosław Zyskowski wykonuje Andrzejowi Adamkowi. Piłkę zza linii końcowej wybija Raimondas Miglinieks – przez ułamek sekundy rozważa długie podanie, ale w końcu daje piłkę najbliżej stojącemu Krzykale, od którego na kilka metrów odszedł Griszczuk. – Akurat Igor przestraszył się, że Krzykała go wyprzedzi, i cofnął się o kilka metrów. Jednocześnie bał się, że Śląsk wykona długie podanie. Gdyby Krzykała dostał piłkę tyłem do kosza, to w sekundę nie zdołałby się odwrócić i oddać rzut – analizuje po latach Kijewski. Retro – wyjątkowe buty do basketu tylko w Sklepie Koszykarza >> Mafia, Teleexpress, śruba i „Rumunia” Kibice o rywalizacji Śląska z Nobilesem mówią „święta wojna”, w Wikipedii jest nawet strona „Mecze Anwilu Włocławek ze Śląskiem Wrocław”. Wynika z niej, że było 88 takich spotkań, z których 54 wygrali wrocławianie. Aż 42 mecze odbyły się w play-off, aż 25 w pięciu finałach, z których w każdym zwyciężał Śląsk. – Jak Śląsk przyjeżdżał do Włocławka, to działy się rzeczy niespotykane na innych meczach – opowiada Radke. – Na starej hali we Włocławku kibice zasypywali serpentynami połowę boiska, na której miał się rozgrzewać Śląsk, uniemożliwiając bieganie, i dwie drużyny musiały się wspólnie rozgrzewać na jeden kosz. Porządkowi serpentyny sprzątali, ale kibice rzucali nowe. Pamiętnych meczów było mnóstwo. W pierwszym spotkaniu wspominanego finału z 1992 roku Jarosław Zyskowski ze Śląska tak niefortunnie uderzył w podkoszowej walce Griszczuka, że Białorusin doznał ciężkiego urazu odcinka piersiowego kręgosłupa. Griszczuk mówił wówczas, że takie zagrania się zdarzają, ale dla kibiców z Włocławka Zyskowski był wrogiem nr 1. W półfinale w 1996 roku, w trzecim meczu we Wrocławiu, Griszczukowi odgwizdano piąte przewinienie już w 32. minucie, a Nobiles przegrał zaciętą końcówkę. Faule Białorusina były wątpliwe, a ten – zawsze w gorącej wodzie kąpany – miał wtargnąć do szatni sędziów i grozić im białoruską mafią. W finale w 1999 roku, podczas dramatycznego meczu nr 6, który Anwil wygrał 71:68 i wyrównał stan rywalizacji na 3-3, TVP 1 przerwała transmisję ze względu na emisję „Teleexpressu”. Tysiące ludzi pod starą halą we Włocławku były rozwścieczone, bo telewizyjny przekaz był jedynym źródłem przebiegu meczu. Ekipa TVP obawiała się potem o swoje bezpieczeństwo, a spotkanie przeszło do historii ze względu na nieudolność decydentów z telewizji. Senator PO Andrzej Person, kibic drużyny z Włocławka, wspomina, że w starej hali w tym mieście śrubą trafiony został kiedyś obecny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna, który był prezesem Śląska. – Kibice z Wrocławia mówili na nas „Rumunia”, ale ja zawsze apelowałem, żeby te ich określenia znosić z godnością – mówi Person. Znosili je także koszykarze, z których wielu – np. Raimondas Miglinieks, Alan Gregov, Dainius Adomaitis, Robert Kościuk czy Andrzej Wierzgacz – grało i we Wrocławiu, i we Włocławku. 1,8 sekundy Po sześciu kolejkach sezonu 1998/1999 Anwil był na pierwszym miejscu w tabeli. W siódmej do Włocławka przyjechał Śląsk i, co w złotych czasach dla koszykówki było naturalne, ekipa TVP. Spotkanie potentatów było dramatyczne, a „Gazeta” opisywała je tak: „W pierwszej połowie dopiero w ostatnich pięciu minutach goście uzyskali znaczną przewagę (49:38). Jeszcze w 33. minucie prowadzili 75:70. Włocławianie w ataku mądrze grali na Davida van Dyke’a, z dystansu nie mylił się Alen Gregov i po dwóch minutach wyrównali. Siedem sekund przed ostatnim gwizdkiem Igor Griszczuk trafił pierwszy rzut wolny (85:86). Drugi chybił, a do piłki rzucili się Krzykała i van Dyke. Sędziowie nakazali rzut sporny”. Po koszu Prawicy, czasie dla Nobilesu i chwili zawahania Miglinieksa piłkę otrzymuje niepilnowany Jacek Krzykała. – W tej sekundzie nie było czasu, żeby myśleć, po prostu rzuciłem – opowiadał tuż po meczu jego bohater. – Wiedziałem, że to jedyna szansa. Wszyscy włocławianie cofnęli się pod własny kosz, by pilnować naszych wysokich. Gdy rzuciłem, nie podejrzewałem, że piłka wpadnie. Gdy już leciała, pomyślałem, że dobrze leci. Wpadła i dalej już nie pamiętam, bo wszyscy się na mnie rzucili. Po rzucie Krzykały z ponad 20 metrów piłka leci przez 1,8 sekundy. „Rzuca z własnej połowy. Trafił? Trafił! Niebyw… Coś niebywałego!” – krzyczy, sylabizując ostatnie słowo Ryszard Łabędź. Dzisiaj komentator TVP wspomina: – Była konsternacja po rzucie – zaliczą punkty czy nie? Sędziowie podchodzili do stolika, były narady, protesty, radość i niepewność. Ale to dość szybko się rozstrzygnęło i tylko potem ze strony Nobilesu było jakieś niepotrzebne przeciąganie kontrowersji. – Na pewno ta akcja została przeprowadzona w czasie i rzut został słusznie zaliczony – twierdził krótko po wygranej trener Śląska Andrej Urlep, a Kijewski mówił: – Sędziowie uznali, że rzut trzeba zaliczyć, więc został zaliczony. Dla Nobilesu był to początek czarnej serii, bo dwa kolejne mecze z zespołami ligowej czołówki – z Ericssonem Bobrami Bytom i Hoopem Pekaes Pruszków – włocławianie przegrywali w ostatnich sekundach. Jak ZSRR – USA w Monachium Bohater Krzykała o swoim słynnym rzucie mówi dzisiaj bez ekscytacji: – To był po prostu fajnie zakończony mecz, o którym mówiło się przez lata. Nie pamiętam już, jak miała wyglądać ta akcja, ale nie dziwię się Igorowi, że się cofnął, bo ile takich rzutów z daleka wpada do kosza? Jeden ze 100, może 200. W tym przypadku mieliśmy szczęście, a oni pecha. Czy Krzykała czuje się niewolnikiem tego rzutu? – Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, choć na pewno się to za mną ciągnęło, przypominano mi ten rzut – zastanawia się były koszykarz. Prawica, który byłby bohaterem, gdyby nie Krzykała, mówi wprost: – Ten rzut mnie prześladuje – gdzie bym się nie pojawiał, ciągle mi się go przypomina. Trafiłem trójkę, ale i tak wszyscy mówią o rzucie Jacka, wszyscy mnie o tą akcję pytają. – Niesamowity rzut. Nie widziałem takiego innego w karierze. Chociaż… – Prawica zawiesza głos i kontynuuje: – Sam trafiłem kiedyś podobny na spartakiadzie młodzieży – w finale z Bydgoszczą udało mi się wyprowadzić taki rzut zza połowy boiska przy remisie. Wpadło, zdobyliśmy złoto. To był mój najważniejszy rzut – śmieje się koszykarz ze Stalowej Woli. Person o Rzucie Krzykały: – To była najbardziej dramatyczna końcówka meczu w Polsce, jaką widziałem. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to porównanie z finałem igrzysk w 1972 roku, kiedy ZSRR pokonał USA punktem po rzucie w ostatnim sekundzie, które poprzedzało wielkie zamieszanie z cofaniem czasu. Krzykała, w 1998 roku zawodnik 22-letni, został później nagrodzony za pamiętną akcję przez… rywali. – Jak Nobiles przyjechał w tamtym sezonie na rewanż do Wrocławia, to przed meczem dostałem serwis do kawy. Goście mówili, że choć przegrali, to przez niecodzienne okoliczności nazwa ich klubu i sponsora była szeroko promowana – wspomina Krzykała. – O moim rzucie mówi się tyle ze względu na okoliczności – daleki dystans, to, że decydował o zwycięstwie, no i ta święta wojna z Włocławkiem – mówi były koszykarz Śląska. I rzeczywiście, ten mecz z października 1998 roku był wielki, choć odbywał się w sezonie zasadniczym – zagrali w nim jednak Alan Gregov, Igor Griszczuk, Tomasz Jankowski czy Bartłomiej Tomaszewski (Nobiles) i Jarosław Zyskowski, Raimondas Miglinieks, LaBradford Smith czy Maciej Zieliński (Śląsk), a na ławkach siedzieli Eugeniusz Kijewski i Andrej Urlep, którzy wszyscy razem tworzyli historię polskiej koszykówki w latach 90. Drugi „rzut Krzykały” Rok po słynnym rzucie koszykarz Śląska doznał kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w lewym kolanie. – To przyhamowało moją karierę, choć potem grałem jeszcze i w Śląsku, i np. w Prokomie Trefl Sopot, ocierałem się o kadrę Polski. Urazy to część życia sportowca i trzeba sobie z tym radzić. Z jednej strony jest to ciężki okres, którego nikomu nie życzę, ale z drugiej taka przerwa uczy pokory, kształtuje charakter, pomaga w dążeniu do celu. W sezonie 2005/06 Krzykała trafił drugi „rzut Krzykały” – już jako zawodnik Stali Ostrów trafił za dwa w ostatniej sekundzie wyjazdowego meczu ze… Śląskiem we Wrocławiu. – Powiem banalnie – takie jest życie sportowca, który wychodzi na boisko z myślą o zwycięstwie niezależnie od tego, dla kogo i z kim gra – komentuje Krzykała. Jako syn koszykarza – ojciec Wojciech na przełomie lat 70. i 80. święcił triumfy w ekstraklasie z lubelskim Startem i Górnikiem Wałbrzych – Jacek Krzykała na koszykówkę był skazany. – Jako dziecko przebywałem z tatą na turniejach, obozach, meczach i często miałem piłkę w ręku, którą sobie rzucałem – mówi. Czy od początku trafiał tak niesamowite rzuty? – Z tym moim rzutem to na początku kariery było różnie, ale rzeczywiście dużo nad tym elementem pracowałem i skuteczność z gry – szczególnie z dystansu – poprawiałem – mówi bohater. Co obecnie robi Krzykała? – Pracuję w firmie, która jest przedstawicielem Spaldinga na Polskę, a poza tym trenuję juniorskie grupy w Śląsku. Czy planuję trenerską karierę? AWF-u nie skończyłem, tylko Akademię Ekonomiczną, i zawsze myślałem, że po zakończeniu kariery właśnie z tą ścieżką się zwiążę. Ale z koszykówką ciężko się rozstać, bycie trenerem to takie przedłużenie kariery zawodniczej. Prowadzę zespoły młodzieżowe, ale kto wie – może kiedyś sprawdzę się w seniorach? Nie mówię nie, ale potrzeba mi i nauki, i szczęścia. Szczęście i Krzykała? Na boisku chodzili parami. Łukasz Cegliński *artykuł pierwotnie (2011 rok) ukazał się w
Na sukces w koszykówce składa się wiele różnych elementów. Istotny jest oczywiście talent, jednak bez solidnego treningu ciężko będzie wykonać idealny wsad do kosza. Trenuj, a w końcu zobaczysz postęp Nie każdy rodzi się sportowcem. Co więcej, wielu znanych zawodników swoje osiągnięcia zawdzięcza nie samemu wrodzonemu talentowi (choć oczywiście jest on pomocny), lecz intensywnemu treningowi. Każdy, kto chce zostać zawodowym sportowcem, musi od wczesnej młodości postawić w swoim codziennym życiu przede wszystkim na trening. Istotna jest jego regularność oraz intensywność. Ktoś, kto myśli o zdobyciu w przyszłości mistrzowskiego tytułu, musi wyciskać z siebie przysłowiowe siódme poty. O ćwiczeniach wzmacniających konkretne elementy gry myślą jednak nie tylko zawodowcy. Kwestii tej z dużą uwagę przyglądają się też sportowcy trenujący na poziomie zupełnie amatorskim. Lubisz grać w koszykówkę, jednak wyskok nie jest Twoją najmocniejszą stroną? Sprawdź, jak wytrenować ten element gry, aby stać się królem kosza! Gdy miałem 13 lat marzyłem jak pewnie każdy nastolatek, żeby zrobić kiedyś wsad do kosza🥺 Co się wtedy stało? Oszalałem… Opublikowany przez Dawid ‘DaFly’ Mazur Sobota, 26 września 2020 Mobilność, dynamika, stabilność oraz siła Trenując zwróć uwagę na cztery elementy składające się na optymalny skok zakończony wsadem do kosza. W pierwszej kolejności zastanów się, jaka jest ruchomość Twoich stawów. Taka wiedza pomoże Ci odpowiednio dobrać ćwiczenia do możliwości Twojego organizmu. Poprawa mobilności to bardzo istotny element, o którym nie można zapomnieć podczas planowania jednostki treningowej. Mobilność możesz sprawdzić na kilka sposobów. Gdy położysz się na ziemi, unieś wyprostowaną nogę do góry. Udało Ci się uzyskać kąt 90 stopni? To świetnie! Teraz sprawdź, czy w drugiej nodze masz taki sam zakres ruchu. Trening poprawiający dynamikę gry to ostatni z elementów, który powinieneś wprowadzić do swojego planu ćwiczeń. Jednak zanim to zrobisz, popracuj wytrwale nad siłą oraz stabilnością. Wyćwicz siłę w trakcie regularnych ćwiczeń. Skoncentruj się przede wszystkim na mięśniu czworogłowym uda, jednak nie zapomnij, aby dać wycisk także swoim pośladkom. Stabilność to kolejny element, na który musisz zwrócić uwagę planując treningi. Uwzględnij ćwiczenia poprawiające stabilność kolan oraz bioder. Im większą osiągniesz, tym bardziej poprawisz technikę wyskoku, a przy okazji zmniejszysz ryzyko, że podczas rozgrywki nabawisz się bolesnej kontuzji. Ćwiczenia, na które musisz zwrócić uwagę rozpisując plan treningowy Jeżeli zależy Ci na tym, aby osiągnąć widoczną poprawę wyskoku, to postaw na regularny trening. Możesz samodzielnie rozpisać jednostki treningowe, uwzględniając w nich ćwiczenia poprawiające mobilność, stabilność siłę oraz dynamikę. Jeżeli jednak nie masz pomysłu na to, jak powinien wyglądać profesjonalny trening, zapisz się na ćwiczenia pod okiem renomowanego fachowca. Wiedza, jaką ma trener personalny lub trener koszykówki, pomoże Ci osiągnąć konkretne rezultaty w optymalnym czasie. Jeżeli mimo wszystko wolisz ćwiczyć na własną rękę, a do sportu podchodzisz zupełnie amatorsko i nie planujesz kariery w NBA, to rozpisując jednostki treningowe, zadbaj o ich różnorodność. Monotonia zabija nie tylko związek uczuciowy z drugą osobą, lecz wyjątkowo destrukcyjnie wpływa również na postępy w treningu. Przykładowe ćwiczenia Zastanawiasz się, jak ćwiczyć, aby znacząco poprawić swój wyskok do kosza? Wpleć do treningu skłony wykonywane na jednej nodze. Dzięki nim poprawisz stabilność. Ćwiczenie to nie należy do prostych, jednak przynosi doskonałe efekty. Nie rezygnuj po początkowych porażkach! Zaprzyjaźnij się także z deską. Plank to ćwiczenie niezwykle uniwersalne, które wzmacnia całe ciało. Na samym początku, dbając o prawidłową technikę wykonywania deski, spróbuj w tej pozycji wytrzymać 30 sekund. Może to wydawać się niewiele, jednak na własnej skórze przekonasz się, jak dużym wyzwaniem może okazać się pół minuty. Osoby zaawansowane będą w stanie wydłużyć czas ćwiczenia do 90 sekund. Siłę nóg możesz budować dzięki prostym ćwiczeniom. Znasz je doskonale jeszcze ze szkoły podstawowej. Skup się przede wszystkim na przysiadach oraz wykrokach. Stopniowo zwiększaj ilość powtórzeń i serii, aż zobaczysz widoczny postęp treningowy. Pozostał jeszcze jeden ważny element – dynamika. Jak ją poprawić? Zaangażuj się w trening ćwierćskoków. Zdjęcie wyróżniające: Tim Mossholder / Napisz komentarz
efektowny rzut piłką do kosza